Ośrodek Myśli Psychoanalitycznej
Instytut Filozofii i Socjologii PAN
czasoPismo

„Gdzieś na uboczu”: Marginesy, sekrety i podmiotowe kreacje Niesamowitego

Antoni Zając
31 grudnia 2021

Abstrakt: Autor tego szkicu podejmuje się ponownej lektury eseju Sigmunda Freuda Niesamowite, zwracając szczególną uwagę na obecne w nim aporie, dwuznaczności i przemilczenia. Mają one związek z dialektyką podmiotowych ekspozycji i ukryć, przypominającą strukturę samego Niesamowitego, które w interpretacji Nicholasa Royle’a urasta do rangi jednego z najistotniejszych pojęć psychoanalizy. Zgodnie z hipotezą artykułu, praca Freuda wykracza poza ramy rozprawy naukowej – stanowi raczej opowieść o tym, co widmowo powraca, choć sprawiało wrażenie przezwyciężonego. Ostatnia część poświęcona jest prowokacyjnej lekturze Niesamowitego i Piaskuna autorstwa Nicholasa Randa i Marii Török, którzy zwracają uwagę na rolę spojrzenia i motywu oczu w obu tekstach.

 

Boję się tego hałasu, niby radosnego,
który nie jest samowitym,
bo poza nim i pod nim
odbywają się rozmowy ciche,
narady jakieś szeptane.
Ignacy Chodźko[1]

 

W klasycznym już studium zatytułowanym The Uncanny Nicholas Royle zwraca uwagę na fakt, że esej Zygmunta Freuda o Niesamowitym sam w sobie jest niesamowity.[2] Choć teza ta może brzmieć banalnie albo efekciarsko, Royle wykracza poza jej najprostszy sens i za pomocą lekturowych narzędzi dekonstrukcji[3] udowadnia, że niesamowitość ta nie sprowadza się do poruszanej przez Freuda tematyki bądź niepokojącego wrażenia, które wywołują analizowane przezeń teksty, z Piaskunem E.T.A Hoffmanna na czele. Oba te aspekty są istotne – szczególnie wiele i ciekawie można by powiedzieć o afektywnym kontakcie czytelniczym z tekstem literackim jako niesamowitej, retroaktywnej aktualizacji czy fikcjonalnym suplemencie życiowych doświadczeń. Tutaj najistotniejsza jest warstwa tkwiąca jeszcze głębiej, a zarazem promieniująca na kształt całego eseju: mowa mianowicie o jego strukturze, porządku narracyjnym, wreszcie o (widmowej) obecności samego Freuda, który bynajmniej nie jest w tym eseju nadawcą neutralnym.

Analiza Royle’a nie byłaby możliwa przy założeniu, że Niesamowite jest klasyczną rozprawą naukową, sumiennym opracowaniem wybranego tematu, w którym podmiot wypowiedzi wycofuje się niemal całkowicie, by ustąpić miejsca przedmiotowi poddawanemu wiwisekcji. Niesamowite nie daje się łatwo umieścić w takiej roli – jest metaefektem wprawiającym tekstowe porządki (czy chodzi o teksty kultury, czy o teksty życia) w nieoczekiwane sprzężenia, które skutkują rozchwianiem scjentystycznego rygoru w wywodzie Freuda. Opisywane zjawisko przesądza zresztą o podstawowej charakterystyce „pisarstwa psychoanalitycznego” – niespokojnej samozwrotności, przepływach między strukturą fenomenu i strukturą jego opisu, cieniach i skrytych podwojeniach destabilizujących diagnostyczną pewność oświeceniowego rozumu.

Psychoanaliza nie tylko bada zaistniały już efekt Niesamowitości, ale i na mocy swoich praktyk ujawnia echo Niesamowitego w „Samowitym”. Zdaniem Royle’a, nie ma psychoanalizy bez Niesamowitego, to znaczy bez nękającej niekonkluzywności zdarzeń powracających w odkształceniu, nagłego uobecnienia obiektów pochowanych w wewnątrzpodmiotowych kryptach. To atrakcyjna teza; w paradygmacie psychoanalizy istotnie nie da się pomyśleć życia linearnego i wyraziście podzielonego na odcinki, bądź takiego, które ulega przemianom na tyle radykalnym, że jego kolejne etapy właściwie nie mają ze sobą nic wspólnego. Stąd raczej jasny wydaje się dalszy wniosek, że psychoanaliza, której napędem jest Niesamowite, musi stale problematyzować rzekomą oczywistość dwóch podstawowych instancji temporalnych: początek z pewnością ma już swoją przeszłość, koniec stanowi zaś zaledwie pewną cezurę, o której rzeczywistej finalności nie sposób orzec. Jeżeli tak, to należałoby postrzegać szkic o Niesamowitym jako najlepszy dowód poważnego potraktowania tych wniosków. Sarah Kofman ma rację, gdy pisze, że „Niesamowite jest tekstem zdominowanym przez dochodzenie, które nie może być w żadnym momencie ukończone pod groźbą unieważnienia”[4].

Esej Freuda to rejestracja zmagań z tym, co niepochwytne (i co zarazem konstytuuje samą niepochwytność), a za czym trwa gonitwa – przez słowniki, teksty, obrazy (nie)codzienności[5]. W kilku miejscach tekstu zamarkowana zostaje obietnica wyczerpującej enumeracji („Cóż, wydaje mi się […], że już czas […] wyszukać niewątpliwe przypadki niesamowitego, które […] pozwalają żywić nadzieję na ostateczne rozstrzygnięcie w kwestii obowiązywania naszej hipotezy”; „W tym miejscu musimy poczynić jeszcze tylko kilka uzupełnień”, N 250-251 i 254), która ostatecznie nie zostaje spełniona („oczywiście powyższe uwagi nie wyczerpują […] kwestii przywilejów fikcji w dziedzinie wywoływania i hamowania uczucia niesamowitego”, N 261 – do kwestii tych przywilejów przyjdzie nam jeszcze wrócić), tak jakby Niesamowite raz po raz ujawniało się tam, gdzie autor jeszcze nie dotarł. Samo pojęcie Niesamowitego działa jak Niesamowite tekstu, dyslokując i deregulując prowadzony w nim wywód, choćby był on prowadzony właśnie na jego temat. Jak obrazowo pisze Emiliano Ranocchi,

 

niesamowitość […] działa jak owe plamy na siatkówce, które czasem powstają na peryferiach gałki ocznej na skutek oglądania zbyt mocnego źródła światła. Widzimy je kątem oka, ale kiedy próbujemy za nimi podążać, żeby je lepiej widzieć, przesuwają się wraz z naszym wzrokiem. W rezultacie nie jesteśmy w stanie się w nie wpatrywać, jak byśmy tego chcieli, gdyż nie są one na zewnątrz, tylko w naszym oku i jesteśmy skazani na to, by widzieć je zawsze obok, nigdy na wprost.[6]

 

Przedmiot oglądu – zrazu stricte naukowego – zaczyna wymykać się spod kontroli, przekraczając podstawową granicę wnętrza i zewnętrza. Separacja tych wymiarów nie jest prosta, jeżeli doświadczamy wpływów badanego zjawiska na własne doświadczenia, uświadamiając sobie przy tym, że w niezrozumiały, niewypowiadalny sposób towarzyszyło nam dużo wcześniej, że mieliśmy je „w naszym oku” (i nie tylko tam), choć poszukiwaliśmy go poza nami, niczym fenomenu intrygującego, ale zupełnie wobec nas odrębnego, dającego się racjonalnie ramować. Niedaleko stąd do Lacanowskiego pojęcia ekstymności, wykorzystanego zresztą przez Mladena Dolara w jego analizie Niesamowitego. Ekstymność

 

nie odsyła on ani do wnętrza, ani do zewnętrza, lecz sytuuje się tam, gdzie najbardziej intymna wewnętrzność zbiega się z zewnętrznością i staje się groźna, wywołując przerażenie i lęk. To, co ekstymne, jest jednocześnie intymnym jądrem i ciałem obcym; jednym słowem, jest unheimlich.[7]

 

Badanie naukowe może być początkowo nieuświadomioną pracą nad wewnętrzną luką, ujawnioną bądź otwartą przez nadejście „czegoś” z zewnątrz, rodzajem autoetnografii odnoszącej się do tego, co „‘powinno pozostać sekretem, ale wyszło na jaw’, bądź tego, co nieuchwytne, tajemnicze, mające (ponownie) nadejść”[8]. To podejście pozwala zrozumieć, że esej Freuda jest również tekstem o pisaniu, a nawet o piszącym, którego zaskakuje i nawiedza wybrany przezeń (choć ta całkowita suwerenność decyzji również może ulegać zakwestionowaniu) temat. Freud pozostaje pod wpływem Niesamowitego i jest nim zafascynowany, co na przestrzeni szkicu ujawnia się wielokrotnie. Waha się i meandruje już na samym początku, gdy dostrzega w Niesamowitym problem estetyczny, a zatem nominalnie obcy psychoanalizie. Ostatecznie uznaje jednak, „że i [psychoanalityk] musi się zainteresować określoną dziedziną estetyki, ale jeśli nawet do tego dochodzi, to jest to na ogół obszar leżący gdzieś na uboczu, zaniedbany przez literaturę fachową” (N 235), tak jakby uzasadnieniem dla tych niecodziennych badań było pewnego rodzaju wezwanie lub wyzwanie dochodzące z marginesu. Ten szczególny stosunek daje o sobie znać poprzez wprowadzane do tekstu elementy autonarracji, najwyraźniejszej wtedy, gdy Freud sam ją anonsuje, opowiadając historię o zgubieniu się we włoskim miasteczku albo o nierozpoznaniu własnej osoby w lustrze podczas podróży pociągiem („przekonałem się, że ów natręt to tylko mój obraz odbijający się w lustrze […] Jeszcze dzisiaj pamiętam, że widok ten bardzo mi się nie podobał” N 258)[9]. W tekście istnieje wszak przynajmniej jeden nieoznaczony kryptocytat o autobiograficznym charakterze – to kilkuzdaniowa przypowiastka o liczbie, „powiedzmy, że jest to liczba 62” (N 249), która prześladuje „nas”, gdziekolwiek byśmy się pojawili, widniejąc na numerku w szatni, drzwiach do kajuty czy pokoju hotelowego. W istocie Freud, który rok przed napisaniem Niesamowitego ukończył sześćdziesiąt dwa lata[10], próbuje przekierować na wirtualne „my”, jak przekonująco dowodzi Hélène Cixous[11], swoje własne doświadczenie, polegające na dopatrywaniu się „tajemnego znaczenia” w „uporczywym powrocie danej liczby”, „na przykład wskazówki odnoszącej się do pewnego wieku” (N 250). I choćby była to jedynie (omawiana w eseju) resztka myślenia magiczno-animistycznego, która dawno już powinna zostać przezwyciężona, w tym przypadku stanowi irracjonalne memento, „mroczny zwiastun”[12] odsyłający do najbardziej podstawowego lęku przed śmiercią. Widmowe powroty Niesamowitego będą trwały dopóty, dopóki lęk ten będzie stanowił ukrytą zasadę egzystencjalną – te dwa fenomeny splatają się przy tym w bodaj najpowszechniejszych fantazmacie kojarzonym z Unheimlichkeit, czyli ponownym, upiornym ukazywaniu się zmarłych.

Jawnie autobiograficzna identyfikacja towarzyszy temu, co już gotowe do przekazania w opracowanej formie opowieści, nadaje się tym samym do wykorzystania jako jeszcze jeden przykład w całym szeregu; to zaś, co pierwotne, być może nieco wstydliwe (bo związane z zabobonem) i w dalszym ciągu angażujące podmiot (a więc nie w pełni przezwyciężone), zostaje zaszyfrowane jako nie-moje, przydarzające się po prostu „nam”. W Niesamowitym często dochodzi do podobnych przejść pomiędzy trybem kontrolowanej narracji osobistej i teoretycznie zdystansowanym, wręcz impersonalnym tonem, który może maskować obecność czegoś sekretnego, zgodnie z ogólną zasadą Verneinung: „Znaleźliśmy się w tej dziedzinie badań nie wiedzeni jakimś specjalnym zamiarem, po prostu ulegliśmy pokusie wyjaśnienia sprzeczności” (N 261), powiada w pewnym momencie Freud.

Podobne zabiegi mogą być kolejną próbą obrony przed konsekwencjami własnych tez, mówiąc zaś precyzyjniej – przed zaakceptowaniem tego, że nie da się uniknąć metaleptycznych przeskoków i splotów między narratorem, jego dyskursem, przedmiotem tego dyskursu oraz przywoływanymi w jego obrębie wydarzeniami (tu chodziłoby przede wszystkim o wszelkie retroaktywne intruzje) i tekstami, szczególnie fikcjonalnymi. Niesamowite zamazuje granice między terytoriami przynależnymi tym instancjom, podobnie jak dość łatwo radzi sobie z przekraczaniem wprowadzonych w szkicu podziałów na wyparte i przezwyciężone, animistyczno-magiczne i infantylne (a więc filo- i ontogenetyczne), wreszcie zaś odnoszące się do realności materialnej i realności psychicznej[13]. Jest to szczególnie widoczne w jednym z najciekawszych fragmentów „dziwnej powieści teoretycznej”[14] Freuda, który znajduje się zresztą w sekwencji poświęconej fikcji literackiej jako przestrzeni specyficznej i bardzo intensywnej wersji unheimlich. Przypomnijmy: autor sugeruje, że potęga Niesamowitego maleje wtedy, gdy mamy do czynienia z narracją baśniową, której ontologia już w punkcie startowym dopuszcza występowanie zjawisk tajemniczych, zagadkowych lub związanych z magiczną mocą słów; innymi słowy Niesamowite jest w takich przypadkach rozbrojone, przywołane jako „odczarowany”, „samowity” cytat bądź znormalizowany kulturowy trop. Freuda znacznie bardziej interesuje zatem inny typ literatury – nominalnie taki, który rozprawił się już z widmowym ekscesem i pozostaje poza polem jego oddziaływania:

 

Inaczej jednak przedstawia się sprawa, jeśli pisarz podług wszelkiego pozoru stoi na gruncie zwykłej realności. Wtedy przejmuje on również wszystkie warunki, jakie obowiązują przeżywanie w sytuacji, gdy ma dojść do powstania niesamowitego uczucia, wszystko zaś, co w życiu sprawia wrażenie niesamowitego, oddziaływa tak również w świecie fikcji literackiej. Atoli w tym przypadku pisarz może nasilać i piętrzyć niesamowite znacznie ponad miarę możliwą w przeżywaniu, w ten mianowicie sposób, że każe zachodzić takim wydarzeniom, jakie w rzeczywistości nigdy by nie zaszły lub zaszłyby bardzo rzadko. Pisarz w pewien sposób sprawia, że zdradzamy  się wtedy z naszym i zabobonami uważanymi zaprzezwyciężone, oszukuje nas, obiecuje nam bowiem zwykłą rzeczywistość, a potem jednak wychodzi poza nią. Reagujemy na jego fikcje tak, jakbyśmy reagowali na własneprzeżycia; kiedy zauważamy oszustwo, jest już za późno, pisarz zdołał już osiągnąć to, do czego zmierzał […] (N 261; wyróżnienie – A.Z.).

 

Pod słowo „pisarz” spróbujmy tym razem podstawić nie Arthura Schnitzlera czy E.T.A. Hoffmanna (co jeszcze zrobimy), ale… samego Freuda. Czy nie jest bowiem tak, że dochodzi tu do szczególnego podwojenia? Oto autor naukowej rozprawy, tropiąc swój temat, wykracza poza ramy „zwykłej realności” i zaafektowany własnym tekstem ulega nawiedzeniu, wypuszczając z głębi psychicznej topografii nękające go „enigmatyczne znaczące” zabobonu, którego wbrew wewnętrznemu przekonaniu nie udało się zneutralizować. Towarzyszący historyjce o liczbie 62 fikcjonalno-spekulatywny znacznik – „przypuśćmy, że” – oznacza w istocie „zareaguj na wytworzoną przeze mnie fikcję, tak jakbyś reagował na własne przeżycia”, w świetle obu fragmentów staje się zaś generatorem niesamowitej, autoreferencyjnej pętli przypominającej wstęgę Moebiusa: Freud-pisarz jest Freudem-czytelnikiem, który reaguje na zdarzenie z porządku rzeczywistości zamaskowane jako fikcja, tak jakby było ono częścią jego podmiotowego doświadczenia, by zorientować się, że tymże właśnie jest – zarazem własne i cudze, czyli ekstymne. Ta nieoczywista introspekcja ma swoją zapowiedź już we wstępnych partiach szkicu, gdy jego autor w trzeciej osobie opisuje swoją trudność z pisaniem o Niesamowitym, ponieważ „od dawna nie przeżył ani nie poznał niczego, co zrobiłoby na nim wrażenie niesamowitego, musi się przeto zrazu przenieść w określony stan uczuciowy, by wywołać w sobie odpowiednią możliwość” (N 235-236) – musi więc pobudzić własną psychikę poprzez pisanie, by następnie w tym pisaniu odnaleźć nie-swoją (a może: nieswojską[15]?) cząstkę siebie. Royle czujnie zwraca uwagę na znaczenie trybu warunkowego i na relację między jawnym i niejawnym uobecnieniem tekstowego podmiotu:

 

Zostajemy zaproszeni do tego, aby wszystko, co znajduje się dalej, czytać jako esej napisany w trybie, który Hans Vaihinger nazwałby trybem „jak gdyby”: ja, Sigmund Freud, nie miałem żadnych niesamowitych doświadczeń, przynajmniej nie od dłuższego czasu, i dlatego w następnych partiach tekstu nie jestem do końca obecny, nie uwzględniam swojego doświadczenia (a jeśli jestem, to jest to tylko blady i senny świat pamięci), w skrócie – jestem swoim sobowtórem, rodzajem ducha, autorem fikcji, który będzie zajmował się autotranslacją, „przełożeniem siebie na niesamowite”[16].

 

Fikcja literacka pojawia się w Niesamowitym również zupełnie explicite, skoro esej ten w znacznej mierze traktuje przecież o Piaskunie Hoffmanna – ale czy naprawdę jest on jedynym autorem tekstu, który Freud w pewnym sensie wytwarza przecież na nowo, dokonując jego misreading (niejedynego w jego dorobku – dość przypomnieć jego lekturę Gradivy Jensena), a więc lektury nie tyle błędnej, ile przechwytującej i „przekrzywiającej”[17] tekst, z którym się obcuje? Jeśli pojawiły się już kategorie znane z myśli Harolda Blooma, to warto zarazem w jej duchu dodać, że Freudowskie czytanie Piaskuna zaprojektowane jest tak, aby skutecznie przykryć uprzednią analizę Niesamowitego u Hoffmanna, tę mianowicie, której dokonał Ernst Jentsch, nieustannie ganiony przez austriackiego myśliciela autor tekstu O psychologii niesamowitego[18]. Ponieważ w ciągu przeszło stu lat, które minęły od czasu publikacji Niesamowitego, zdołano opracować dość definitywne listy zarówno różnic między podejściami Jentscha i Freuda[19], jak i Freudowskich niewierności czy sprzeniewierzeń wobec Piaskuna[20], tutaj przypomnę jedynie o dwóch przesunięciach. Po pierwsze, autor Totemu i tabu przeciwstawia się przekonaniu Jentscha, że główną figurą Niesamowitego jest w opowiadaniu mechaniczna lalka Olimpia, w której zakochuje się główny bohater, Nathanael – jego zdaniem za centralną należałoby bowiem uznać postać tytułową, Piaskuna, „który wydziera dzieciom oczy” (N 242). Po drugie, winniśmy obowiązkowo widzieć w Piaskunie ojca Nathanaela, a różne „cechy opowiadania wydają się dowolne i bez znaczenia, jeśli odrzuci się tezę o relacji lęku o oczy i kastracji” (N 245); bez kastracji Piaskun nie ma sensu.

Tej tezie w najbardziej chyba radykalny i efektowny sposób sprzeciwili się Mária Török i Nicholas Rand w artykule The Sandman looks at ‘The Uncanny’. Ich bezceremonialna krytyka prowadzi aż do stwierdzenia, że „analiza Freuda w ogóle nie dotyczy opowiadania Hoffmanna”[21], a warunkiem wstępnym czytania Piaskuna nie jest w żadnej mierze zastępowanie (wydartych) oczu (wydartym) penisem; ponadto zauważają, że choć Piaskun jest istotnie tekstem niesamowitym, to nie pasuje on zbytnio do Freudowskiej koncepcji Unheimlichkeit. Dlaczego zdaniem autorów jego propozycje są aż tak nietrafne? Otóż zdaniem Török i Randa „Freud widzi w Piaskunie przykład przerażającego powrotu wypartego kompleksu kastracyjnego”[22], podczas gdy dla nich kluczowy jest powrót rodzinnego sekretu, a zatem treści, która nas nęka i nawiedza, choć nie pochodzi bezpośrednio z naszych minionych doświadczeń.

Koncepcja ta wyda się może mniej zaskakująca, jeśli zwrócimy uwagę na fakt, że w pracach Randa i Török, wcześniej zaś Török i Nicolasa Abrahama, kompleks Edypa nie jest bynajmniej główną czy prymarną zasadą, stąd łatwość stwierdzenia, że nie organizuje on sensów zawartych w opowiadaniu Hoffmanna. Ich propozycja polega na zastąpieniu indywidualnego wyparcia transgeneracyjnym przekazem, który otrzymywany jest w zaszyfrowanej formie, by następnie funkcjonować w jego psychicznej topografii niczym fantom, przekraczający nieprzepuszczalną pojedynczość podmiotu i wikłający go w nie-swoją przeszłość. Co istotne, fantom nie jest konkretnym, uosobionym widmem – to dlatego, że „nawiedzają nas nie martwi, ale raczej luki i niedomówienia pozostawione w nas przez sekrety innych”[23], jak zauważa Abraham. Dodaje również: „Wyobrażenia powstałe w wyniku obecności tego obcego nie mają nic wspólnego z klasycznymi fantazjami. Nie utrzymują topograficznego status quo ani nie odzwierciedlają jego zmiany. Zamiast tego w swojej niechcianej obecności przybierają formę surrealistycznych fantasmagorii”[24]. Wyobrażenie Piaskuna rodzi się w Nathanaelu nie w efekcie osobistej traumy bądź ze względu na jakiś sekret, który posiada, ale w związku z chronioną przed nim tajemnicą jego ojca utrzymywaną również przez matkę, tajemnicą dotyczącą po pierwsze charakteru znajomości ojca z demonicznym Coppeliusem, po drugie zaś – dziwnego zachowania ojca, który niekiedy „siedział w krześle, milczący i bez ruchu, puszczając tak ogromne kłęby dymu, żeśmy się zdawali pływać w obłokach”[25]. Ta zasłona dymna jednak nie wystarcza – „smutna i zadumana” matka odprowadza Nathanaela i rodzeństwo do łóżek, uzasadniając to nadejściem Piaskuna.

Na pytanie, kim jest ten, którego przybycie uzasadnia niemożność dalszego kontaktu z ojcem, chłopiec otrzymuje dwie zupełnie odmienne odpowiedzi. Pierwsza pochodzi od służącej, a swojej upiorności jest bardzo konkretna: „To taki niegodziwiec, który przychodzi na zawołanie, kiedy dzieci spać iść nie chcą, i rzuca im garściami piasek w oczy, aż dopóki z głowy nie wyjdą” (P 3). Drugiej odpowiedzi udziela matka: „Nie ma żadnego Piaskuna. […] Kiedy wam powiadam: Piaskun idzie, to znaczy po prostu, że wam się spać chce, i że nie możecie więcej trzymać oczu otwartych, tak właśnie, jakby wam kto w nie piaskiem rzucał” (tamże). „Piaskun” byłby więc słowem-kluczem, desygnującym nie tyle treść sekretu, ile sam fakt nagłego zaistnienia przestrzeni sekretnej, takiej, która nie jest bądź nie powinna być dostępna dla oczu dziecka. „Nie możecie” oznacza zarazem „nie jesteście w stanie”, bo tak bardzo jesteście śpiący, ale też „nie wolno wam” dłużej lub w ogóle się na coś patrzeć. Rand i Török zauważają, że w niemczyźnie występuje frazeologizm Sand in die Augen streuen, „rzucać piach w oczy”, czyli „zwodzić, oszukiwać, wprowadzać w błąd” (polskim odpowiednikiem byłoby „mydlić komuś oczy”)[26]. Czyż nie to właśnie próbuje uczynić tu matka – zapewniając, że wezwanie do zamknięcia oczu nie ma właściwie związku z zachowaniem ojca, a jednocześnie de facto podsuwając Nathanaelowi informację, że oto właśnie jest oszukiwany, że sypie mu się piach w oczy? Przez to, co przed nim skryte (heimlich), chłopiec staje się obcym we własnym domu, który przestaje być strefą swojską i intymną (heimlich), stając się przestrzenią cyrkulacji sekretu, domeną unheimlich. Nathanael nie przestaje jednak zadawać pytań, próbując na własną rękę dotrzeć do wiedzy o tym, na czym właściwie polega zmienność humorów ojca:

 

Opanowała mnie żądza wyjaśnienia tej tajemnicy własnym pomysłem i ujrzenia własnymi oczyma straszliwego widziadła; żądza ta wzmacniała się we mnie z biegiem lat. Przeczuwałem w tym cały świat tajemnic, dziwnych wpływów i zagadkowych cieni, który zgłębić wyrywała się moja dusza. (P 3)

 

I choć Nathanael orientuje się, że zagadkowa rodzinna sytuacja ma związek z najściami Coppeliusa, nie jest w stanie dowiedzieć się wiele więcej. W gorączkowych majakach wytwarza fantazję zastępczą o praktykach alchemicznych, którym mieliby oddawać się mężczyźni. Halucynacja, której najistotniejszą treścią jest okrzyk „Oczu! Oczu!” (P 5), nie odnosi się jednak do ewentualnej prawdy o sekretnych działaniach ojca, ale raczej do groźby pośrednio wynikającej ze słów służącej: jeżeli spojrzysz, tj. będziesz pragnął wiedzy o tym, co skryte, wówczas stracisz oczy. Wybór jest prosty – close your eyes or lose your eyes. Török i Rand uznają jednak, że to Freud z kolei sypie nam piach do oczu, po pierwsze dlatego, że „tak naprawdę stworzył własną fikcję”[27], którą podstawia pod Piaskuna, po drugie zaś ze względu na uparte przekonanie, że utrata oczu musi mieć związek z kastracją; zarzucają mu niechęć do pojęcia figuratywnego znaczenia wzroku, mocy związanej ze spojrzeniem lub rozpaczy, która może brać się z niemożności zobaczenia:

 

Oczy istotnie odgrywają tu główną rolę, ale z innej przyczyny [niż sugeruje to Freud – A.Z.]. Symbolizują udaremnioną próbę zobaczenia, wniknięcia, odkrycia. Uszkodzone oczy to kluczowy element Piaskuna, ale musi być on rozumiany figuratywnie, jako utrata możliwości wglądu, a następnie utrata rozumu. Szaleństwo bohatera ma związek z niemożnością uzyskania dostępu do mrocznych spraw jego własnej rodziny.

[…]

Uszkodzone, oślepione lub pozbawione życia oczy są wszechobecne w Piaskunie […]. Freudowska paralela między oczami i penisem jest obca opowiadaniu Hoffmanna. Poprzez wytworzenie tego równania Freud odwraca naszą uwagę od oczu jako organu wzroku i metafory wglądu; przyćmiewa nim również tragedię udaremnionego rozumienia. Nathanael boi się (co ujawniło się w jego pierwszej halucynacji), że jego oczy zostaną wydarte, ponieważ próbował dostać się do rodzinnych sekretów. Opowiadanie Hoffmanna przedstawia nieszczęśliwe przypadki oczu, losy zatrzymanego rozumienia. Nie trzeba nic więcej, by w pełni zrozumieć cierpienie bohatera[28].

 

Interpretacja Randa i Török nie jest wbrew pozorom monotonna, ponieważ nie zatrzymuje się na wniosku, że jedynym znaczeniem Piaskuna jest po prostu tragedia niedostępności konkretnego rodzinnego sekretu. Owszem, sekret ten jest najistotniejszy, ale utrata wiedzy czy brak wglądu ma swoje dalekosiężne konsekwencje. Życie Nathanaela od zawsze już zatrute będzie przez niezdolność rozróżnienia między iluzją i rzeczywistością, halucynacją oraz nagłą ekspozycją upragnionej prawdy; wzrok będzie zawodził i płatał figle, a z tajemnicy ostatnie się jedynie nawiedzająca, fantomowa luka. Nawet gdy kupiona od pewnego optyka lornetka „przybliża tak dokładnie, że aż rozkosz […] patrzeć” (P 12), to nie będzie w stanie pokazać bohaterowi, że obiekt jego uczuć jest mechaniczną lalką o martwych oczach; on jedyny będzie długo pozbawiony tej prawdy, tak ewidentnej dla otoczenia. Piaskuna można zatem rozpatrywać jako utwór o nieuchronnej dialektycznej oscylacji pomiędzy poznaniem i jego brakiem, postrzeganym i zakrytym przez postrzeganie, widzianym i zobaczonym; nie zdołamy w pełni rozprawić się z tym co nas nęka, a jednocześnie fascynuje, a oświeceniowy fantazmat ogarnięcia pełni istnienia powinniśmy włożyć między bajki.

Możemy zapytać w duchu tekstu Randa i Török: dlaczego Freud zdecydował się w taki, a nie inny sposób poradzić sobie z opowiadaniem Hoffmanna, będącym u niego koronnym przykładem działania Niesamowitego? Wybierając najbardziej pospolity schemat interpretacyjny, jaki ma w zanadrzu, czyli kompleks kastracji w jego neurotycznym wariancie, próbuje być może podstępem przezwyciężyć Piaskuna, sypiąc piach nie tylko w nasze, ale i swoje oczy. Może w ten sposób łatwiej trzymać Niesamowite pod kluczem czy pod mikroskopem, tak by ostatecznie i mimo wszystko nie wymknęło się spod kontroli, niwecząc tym samym proces jego kiełznania, ujarzmiania?

To pytania ryzykowne, ale całkiem zasadne, jeśli weźmiemy pod uwagę cały śledzony przez nas wcześniej proces podmiotowego maskowania i ujawniania, ekonomię autonarracji i przypadki ukradkowych ekspozycji. Autorzy The Sandman looks at ‘The Uncanny’ nie odważają się udzielić na nie odpowiedzi, za to już kilka lat później zadadzą szereg nowych pytań Freudowi w książce Questions for Freud. The Secret History of Psychoanalysis. Zaskakujące, że w rozdziale tej rozprawy poświęconym marzeniom sennym austriackiego myśliciela[29] Török i Rand nie decydują się na przywołanie snu, który w niesamowity sposób rezonuje z esejem o niesamowitym, czyli z owym „dziwnym fragmentem ‘prywatnej korespondencji’, który wpadł w nasze ręce”[30]. Może tu właśnie kryje się pewna wskazówka dotycząca wyborów Freuda. Może korespondencja ta jest do pewnego stopnia również korespondencją z samym sobą? Przeczytajmy:

 

Nocą przed pogrzebem ojca śniłem o zadrukowanej tablicy, czymś w rodzaju plakatu czy obwieszczenia – jakby tabliczki z napisem zabraniającym palenia tytoniu w poczekalniach dworcowych; można było na niej przeczytać albo:

Uprasza się o przymknięcie oczu,
albo Uprasza się o przymknięcie oka[31].

 

Bibliografia

N. Abraham, Notes on Phantom: A Complement to Freud’s Metapsychology, w: M. Török, N. Abraham, The Shell and the Kernel. Renewals of Psychoanalysis, przeł. N. Rand, vol. 1, Chicago 1994

A. Barnaby, “After The Event”: Freud’s Uncanny and the Anxiety of Origins, „The Psychoanalytic Quarterly” 2015, vol. 84, no. 4.

H. Bloom, Agon. Towards a Theory of Revisionism, New York – Oxford 1982.

H. Bloom, Mapa przekrzywień, przeł. A. Lipszyc, „Literatura na Świecie” 2003, nr 9-10.

H. Cixous, Fiction and Its Phantoms: A Reading of Freud’s Das Unheimliche (The “Uncanny”), przeł. R. Dennomé, „New Literary History” 1976, vol. 7, no. 3.

G. Deleuze, Różnica i powtórzenie, przeł. B. Banasiak, K. Matuszewski, Warszawa 1997.

M. Dolar, „I Shall Be With You On the Wedding Night”: Lacan and the Uncanny, „October” 1991, vol. 58 (Autumn).

S. Freud, Objaśnianie marzeń sennych, przeł. R. Reszke, Warszawa 1996.

S. Freud, Niesamowite, w: tegoż, Pisma psychologiczne, przeł. R. Reszke, Warszawa 1997.

E.T.A. Hoffmann, Piaskun, przeł. A. Lange (właśc. przeł. F. Faleński), https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/powiesci-fantastyczne-piaskun.pdf (10.07.2021)

E. Jentsch, O psychologii niesamowitego, przeł. A. Żukrowska, „Autoportret” 2014, nr 4, https://autoportret.pl/artykuly/o-psychologii-niesamowitego/ (10.07.2021).

M.V. Jones, ‘Der Sandmann’ and ‘the Uncanny’: a Sketch for Alternative Approach, „Paragraph” 1986, vol. 7 (March).

S. Kofman, Freud and Fiction, przeł. S. Wykes, Polity Press, Cambridge 1991.

A. Lipszyc, Powieść spekulatywna, w: tegoż, Freud: Logika doświadczenia. Spekulacje marańskie, Warszawa 2019.

R. Lyndenberg, Freud’s Uncanny Narratives, PMLA 1997, vol. 112, no. 5.

N. Rand, M. Torok, The Sandman looks at “The Uncanny”, w: Speculations After Freud. Psychoanalysis, Philosopy and Culture, red. S. Shamdasani, M. Münchow, London and New York 1994.

N. Rand, M. Torok , Freud’s Dreams: Witnesses to His Family Disaster, w: tychże, Questions for Freud. The Secret History of Psychoanalysis, Cambridge, MA – London 1997

E. Ranocchi, [b.t.], „Autoportret” 2014, nr 4.

N. Royle, Niesamowite, przeł. M. Choptiany, „Autoportret” 2014, nr 4.

N. Royle, The Uncanny, Manchester 2003.

G. Świtek, Niesamowicie, czyli o efektach architektury, „Autoportret” 2014, nr 4.

A. Vidler, Nieswojskie domy, przeł. G. Świtek, „Konteksty” 2004, nr 3-4.

S. Weber, The Sideshow, or: Remarks on a Canny Moment, „MLN” 1973, vol. 88, no. 3.

[1] Zdanie zaczerpnięte z pism Ignacego Chodźki przytacza Witold Doroszewski w haśle „samowite” w Słowniku Języka Polskiego pod jego redakcją (Warszawa 1996, t. 8, s. 54). Cyt. za G. Świtek, Niesamowicie, czyli o efektach architektury, „Autoportret” 2014, nr 4, s. 11. Na temat „samowitego” w znaczeniu stosowanym przez Roberta Reszkego, autora polskiego przekładu Niesamowitego Sigmunda Freuda, zob. S. Freud, Niesamowite, w: tegoż, Pisma psychologiczne, przeł. R. Reszke, KR, Warszawa 1997, s. 236, przypis tłumacza. Dalsze odniesienia do eseju Freuda oznaczam w tekście głównym symbolem literowym N wraz z podaniem numeru strony.

[2] Praca naukowa finansowana ze środków budżetowych na naukę w latach 2019-2023 jako projekt badawczy w ramach programu „Diamentowy Grant”.

[3] Rozważając kwestię relacji pomiędzy Niesamowitym, psychoanalizą i dekonstrukcją, Royle proponuje trafny i zwięzły opis tego, czym właściwie jest dekonstrukcja: „sprawia ona, że pozornie najlepiej nam znane teksty stają się obce, pozornie jednoznaczne i uzasadnione stwierdzenia czyni niepewnymi. Z uporem lub konsekwencją, która sama w sobie może wydawać się niesamowita, pokazuje działanie różnicy w samym sercu tożsamości, w jaki sposób to, co dziwne lub nawet niedające się pomyśleć, jest warunkiem koniecznym tego, co konwencjonalne, bliskie i przyjmowane za dobrą monetę. Dekonstrukcja wiąże się z eksplorowaniem zaskakujących, nieobliczalnych skutków działania wszelkiego rodzaju wirusów i pasożytów, obcych ciał, dodatków, granic i marginesów, widm i upiorów”. N. Royle, Niesamowite, przeł. M. Choptiany, „Autoportret” 2014, nr 4, s. 23 (cytowany tekst to przekład skróconej wersji I rozdziału książki Royle’a).

[4] S. Kofman, Freud and Fiction, przeł. S. Wykes, Polity Press, Cambridge 1991, s. 121. Cyt. za: N. Royle, dz. cyt., s. 20.

[5] O niekończących się przeglądach i wyliczankach w Niesamowitym Samuel Weber pisze tak: „Druga, główna część eseju zawiera Musterung [przegląd – A.Z.]: przegląd [mustering] tych ‘osób i rzeczy, wrażeń, zdarzeń i sytuacji’, które uosabiają Niesamowite w szczególnie trafny i dobitny sposób; zarazem jednak niemieckie słowo Musterung – podobnie jak jego anglojęzyczny odpowiednik – wskazuje nie tylko na pokojowe zgromadzenie i przegląd wybranych fenomenów, lecz także organizację sił, poborów, przymusów i konfliktów.” S. Weber, The Sideshow, or: Remarks on a Canny Moment, „MLN” 1973, vol. 88, no. 3, s. 1105.

[6] E. Ranocchi, [b.t.], „Autoportret” 2014, nr 4, II strona okładki.

[7] M. Dolar, „Będę przy Tobie w Twoją noc poślubną”: Lacan i Niesamowite, przeł. K. Rapacki (w numerze).

[8] N. Royle, The Uncanny, Manchester University Press, Manchester 2003, s. 51. Przekład cytowanego przez Royle’a fragmentu z Niesamowitego – cyt. za N 240. Na temat relacji między Niesamowitym oraz uczeniem się i nauczaniem zob. tamże s. 51-75 (rozdział Literature, Teaching, Psychoanalysis).

[9] Na temat tych autonarracji Freuda zob. R. Lyndenberg, Freud’s Uncanny Narratives, PMLA 1997, vol. 112, no. 5, s. 1072-1086.

[10] Zob. N 250, przypis 24.

[11] H. Cixous, Fiction and Its Phantoms: A Reading of Freud’s Das Unheimliche (The Uncanny), przeł. R. Dennomé, „New Literary History” 1976, vol. 7, no. 3, s. 541.

[12] W teorii Gilles’a Deleuze’a „mroczny zwiastun” zapowiada moment komunikacji pomiędzy dwiema seriami obiektów nawiązujących ze sobą relację różnicy i powtórzenia. Zob. G. Deleuze, Różnica i powtórzenie, przeł. B. Banasiak, K. Matuszewski, KR, Warszawa 1997, s. 178-188.

[13] Zob. szczerą i trzeźwą uwagę Freuda: „Bo w końcu nawet zamiłowanie do gładkiego rozwiązywania problemów i przejrzystego przedstawiania nie może nas powstrzymywać od wyznania, że […] rodzaje niesamowitego nie zawsze dają się wyraźnie rozróżnić w przeżywaniu. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że przekonania pierwotne wiążą się jak najściślej z kompleksami infantylnymi i że właściwie są w nich zakorzenione, nie będziemy się specjalnie zdumiewać tym zjawiskiem rozmycia granic” (N 259).

[14] Oryg. „strange theoretical novel” – H. Cixous, dz. cyt., s. 525; Por. esej Adama Lipszyca poświęcony rozprawie o Człowieku od Wilków – Powieść spekulatywna, w: tegoż, Freud: Logika doświadczenia. Spekulacje marańskie, IBL, Warszawa 2019, s. 160-210.

[15] Por. A. Vidler, Nieswojskie domy, przeł. G. Świtek, „Konteksty” 2004, nr 3-4, s. 21-34, 261-262.

[16] N. Royle, Niesamowite, s. 23.

[17] Por. H. Bloom, Mapa przekrzywień, przeł. A. Lipszyc, „Literatura na Świecie” 2003, nr 9-10, s. 5-34. Tytuł oryginalny: A Map of Misreading. Por. poświęcony Niesamowitemu fragmentu eseju Blooma Freud and the Sublime: A Catastrophe Theory of Creativity, w: tegoż, Agon. Towards a Theory of Revisionism, Oxford University Press, New York – Oxford 1982, s. 101-118 oraz Clinamen: Towards a Theory of Fantasy, tamże, s. 203-207, gdzie czytamy o „lękliwie mocnej [anxiously strong] lekturze Piaskuna zaproponowanej przez Freuda”, która „bez wątpienia stanowi najmocniejszą z Freudowskich lektur tekstu literackiego” (s. 205).

[18] E. Jentsch, O psychologii niesamowitego, przeł. A. Żukrowska, „Autoportret” 2014, nr 4, https://autoportret.pl/artykuly/o-psychologii-niesamowitego/ [dostęp: 09.07.2021].

[19] Na temat interpretacyjnego agonu między Freudem i Jentschem zob. np. A. Barnaby, „After The Event”: Freud’s Uncanny and the Anxiety of Origins, „The Psychoanalytic Quarterly” 2015, vol. 84, no. 4, s. 975-1006.

[20] Zob. np. N. Royle, The Uncanny, s. 48; H. Cixous, dz. cyt.; M. V. Jones, ‘Der Sandmann’ and ‘the Uncanny’: a Sketch for Alternative Approach, „Paragraph” 1986, vol. 7 (March), s. 77-101.

[21] N. Rand, M. Torok [sic!], The Sandman looks at ‘The Uncanny’, w: S. Shamdasani, M. Münchow (red.), Speculations After Freud. Psychoanalysis, Philosopy and Culture, London and New York 1994, s.188.

[22] Tamże, s. 189.

[23] N. Abraham, Notes on Phantom: A Complement to Freud’s Metapsychology, w: M. Török, N. Abraham, The Shell and the Kernel. Renewals of Psychoanalysis, przeł. N. Rand, vol. 1, Chocago University Press, Chicago 1994, s. 171.

[24] Tamże, s. 173.

[25] E.T.A. Hoffmann, Piaskun, przeł. A. Lange (właśc. przeł. F. Faleński), https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/powiesci-fantastyczne-piaskun.pdf, s. 3 (10.07.2021). Dalsze odniesienia do opowiadania Hoffmanna oznaczam w tekście głównym symbolem literowym P wraz z podaniem numeru strony.

[26] N. Rand, M. Torok, The Sandman looks at ‘The Uncanny’, s. 196.

[27] Tamże, s. 199.

[28] Tamże, s. 188-189, 200.

[29] Tychże, Freud’s Dreams: Witnesses to His Family Disaster, w: tychże, Questions for Freud: The Secret History of Psychoanalysis, Harvard Univeristy Press, Cambridge, MA, and London 1997, s. 166-219.

[30] N. Royle, Niesamowite, s. 26.

[31] S. Freud, Objaśnianie marzeń sennych, przeł. R. Reszke, KR, Warszawa 1996, s. 275.

wunderBlock. Psychoanaliza i Filozofia, nr 3 / 2023: CZAS
wunderBlock. Psychoanaliza i Filozofia, nr 3 / 2023: CZAS
8 marca 2024
Ten numer poświęcony jest problematyce czasu.

Redakcja: Barbara Barysz, Agata Bielińska, Julia Jastrzębska, Ewa Kobylińska-Dehe, Zbigniew Kossowski, Andrzej Leder, Adam Lipszyc.

Kontakt: wunderblock@wunderblock.pl

ISSN: 2720-4391

Ośrodek Myśli Psychoanalitycznej