DOI 10.37240/wb.2024.4.1
wunderBlock. Psychoanaliza i Filozofia, nr 4 / 2024
Strony: 2-3
W książce Czym jest seks? Alenka Zupančič stwierdza dowcipnie, że seksualność jest czymś wprost przeciwnym do jednorożców. Jednorożce nie istnieją, ale każdy wie, czym są; seksualność jest wszechobecna, ale nie sposób jej zdefiniować. Przynajmniej jeśli postrzegamy ją tak, jak nauczył nas patrzeć na nią Sigmund Freud. Jak wiadomo, wszystko bierze się stąd, że rodzimy się bezradni, niegotowi do życia i długie miesiące pozostajemy zależni od opiekunek i opiekunów. To właśnie w tym czasie na powierzchni naszej skóry, w interakcji z Inną, rodzi się nasza seksualność – i nasze człowieczeństwo. Seksualność, jak chce Freud, początkowo polimorficznie perwersyjna, kształtowana później za sprawą gry napięć w konstelacjach z innymi ludźmi, a także w wyniku kolizji z normami społecznymi. W końcu, umyci i grzeczni, możemy udawać poprawnych obywateli nowoczesnych państw. W istocie jednak, tak jak powierzchni kuli porośniętej włoskami, naszej seksualności nie sposób uczesać bez zawirowań: mimo systemu uładzeń i wyparć zawsze pozostajemy kudłaci. Zawsze polimorficzni.
Fascynująca wizja seksualności, rozwinięta po raz pierwszy przez Freuda w Trzech rozprawach z teorii seksualnej, wciąż kryje w sobie niewyzyskany potencjał filozoficzny. Idea polimorficznej, kudłatej seksualności, która pleni się bujnie na powierzchni naszej skóry, zawsze spleciona z pamięcią tego, co utracone, od czego zostaliśmy oddarci (sfery erogenne to miejsca pamięci o rozkoszy i utracie), a zarazem z fantazjami o rozkosznych i strasznych scenariuszach przyszłości, idea koniecznego splotu człowieczeństwa i seksualności, nad którą jako zasadniczo nieświadomą nie potrafimy zapanować w sposób suwerenny – ta idea zatem nadal wydaje się żywa i najzwyczajniej w świecie mądra. Filozofowie nic na tym nie stracą, jeśli będą sobie o tej wizji raz po raz przypominali.
Poczucie filozoficznej aktualności Freudowskiego myślenia o tym, co seksualne, to jeden z powodów, dla których najnowszy numer naszego czasopisma zdecydowaliśmy się poświęcić właśnie seksualności. Nie jest to wszakże powód jedyny. Wśród praktyków i teoretyków, którzy kontynuowali dzieło Freuda, było wielu takich, którzy kładli znacznie mniejszy nacisk na seksualność niż twórca psychoanalizy. To przesunięcie akcentów zaowocowało fascynującymi odkryciami i nowymi kategoriami, takimi choćby jak pojęcia przestrzeni potencjalnej, kontenerowania i obiektu autystycznego. Można też jednak dowodzić, że te niewątpliwe zdobycze miały swoją cenę: było nią zamazanie konturów freudowskiej antropologii. Stąd też od pewnego czasu słyszy się głosy nawołujące do powrotu do seksualności i ponownego przemyślenia jej centralnego miejsca w psychoanalitycznym uniwersum i psychoanalitycznej wizji człowieka. Wydaje się, że ów powrót byłby możliwy bez szkody dla dokonań tych wszystkich, którzy na seksualność nie kładli aż tak silnego akcentu. Drugim więc powodem, dla którego właśnie teraz proponujemy numer o seksualności, jest owo wewnętrzne napięcie w obrębie tradycji psychoanalitycznej: napięcie, które – jak sądzimy – może owocować nowymi, płodnymi koncepcjami.
Powód trzeci wiąże się z napięciem o charakterze zewnętrznym. W ostatnich dekadach byliśmy świadkami burzliwego rozwoju nowych praktyk i koncepcji seksualności i tożsamości płciowej, który gruntownie przeobraził (i wciąż przeobraża) nasz dyskurs i naszą codzienność. Czy psychoanaliza – wielokrotnie i niebezzasadnie krytykowana z perspektywy teorii feministycznych i teorii queer – posiada intelektualne zasoby, by w sposób adekwatny zareagować na te procesy i przeobrażenia? Czy potrafi skonceptualizować te nowe zjawiska, rozpoznając ich anatomię i dynamikę w odkrywczy sposób, nazywając po imieniu zarówno ich płodne, jak i bardziej dyskusyjne aspekty? Charakterystyczny dla psychoanalizy dialektyczny splot tendencji zachowawczych i emancypacyjnych może w tym względzie okazać się właśnie siłą tej tradycji, w swoich najlepszych postaciach najściślej spokrewnionej z myślą krytyczną, nieufną wobec płaskich deklaracji ideologicznych, wobec zbyt prostych afirmacji i odrzuceń. Aby skorzystać z owej siły, psychoanaliza musiałaby wszakże wykazać się otwartością na inne sposoby myślenia i zdolnością do rozpoznawania własnych ograniczeń. Spełnienie tego warunku nie powinno stanowić jednak wielkiego problemu dla tradycji tak zmiennej, tak polimorficznej i kudłatej jak sama seksualność.
Zapraszam do lektury!
Licencja:
Utwór dostępny jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne – Bez Utworów Zależnych 4.0 Międzynarodowa