Okres dorastania to czas, gdy jednostka w zasadniczy sposób wchodzi w kontakt ze swoim faktycznym środowiskiem społecznym i gdy różne wymiary rzeczywistości zewnętrznej i wewnętrznej poczynają się przenikać.[1]
Obecnie, oprócz zwykłych zawirowań związanych z okresem dojrzewania, nastolatki muszą zmierzyć się z kilkoma aspektami rzeczywistości, które skomplikowały nasz świat w ostatnim czasie:
– z nową i nagłą pandemią, która pochłania wiele ofiar i wymusza nawracające lockdowny;
– z katastrofalną degradacją klimatu, która stanowi poważne zagrożenie dla ich przyszłości;
– z nasilającą się niestabilnością świata, wywołującą coraz bardziej masową imigrację ludzi, którzy stracili wszystko – swój kraj, dom, pracę i kulturę.
Te nowe zjawiska wyłoniły się w krótkim czasie, po pięćdziesięcioletnim okresie ekspansji gospodarczej i panowania dość hedonistycznej mentalności klasy średniej. W tym okresie, przez co najmniej trzy pokolenia, rodzice mogli być kolegami swoich dzieci, a nie ich surowymi wychowawcami; klasyczna struktura rodziny uległa ogromnej zmianie, a medycznie wspomagana prokreacja nadała nowy kierunek pragnieniu dwojga ludzi, którzy chcą stworzyć parę. Najczęściej dzieci muszą żyć w „zrekombinowanych” rodzinach i dzielić czas życia codziennego między rozdzielonych rodziców.
W tych okolicznościach społecznych obecne wydarzenia dodają ogromne zamieszanie do „normalnego”, charakterystycznego dla adolescencji zakłócenia równowagi ustanowionej w dzieciństwie pomiędzy dwiema zasadami funkcjonowania psychicznego, zasadą przyjemności/nieprzyjemności i zasadą rzeczywistości.
Zazwyczaj nastolatki kierują swój bunt w stronę poprzednich pokoleń. Dziś jednak rodzice nie bardzo wiedzą jak stawić czoło nastolatkom we właściwy sposób, zarówno dlatego, że oni także zostali w znacznej mierze zaskoczeni przez obecny kryzys, jak również dlatego, iż – choć kryją się za ścianą milczącego zaprzeczenia – wiedzą, że są zbiorowo odpowiedzialni za obecną, katastrofalną sytuację pandemiczno-klimatyczną, którą przekazują przyszłym pokoleniom. Ta rzeczywistość nie pozostawia dzisiejszym nastolatkom zbyt wielu możliwości przepracowania postedypalnej, zdrowej ambiwalencji wraz z ich zewnętrzną rodziną i ich wewnętrznymi obiektami rodzicielskimi; introjekcyjne identyfikacje, które powinny nasilać się w drugiej części okresu dorastania, pozostają dość problematyczne.
Kiedy zawirowania okresu adolescencji komplikują życie rodzinne, nastolatki spontanicznie zwracają się ku mniej lub bardziej zorganizowanym formom życia w grupach. Nawracające lockdowny wywołane pandemią zadają kolejne ciosy temu istotnemu momentowi w konstrukcji młodzieńczego self. Aby zrekompensować utratę realnych spotkań, w niewiarygodnym stopniu wzmogły się spotkania wirtualne, już wcześniej bardzo przecież częste. Pojawiły się nowe strony internetowe, gromadzące większość „czatów” nastolatków, podczas gdy oni sami zrezygnowali ze stron wcześniejszych, używanych przez ich rodziców, pogłębiając w ten sposób przepaść i trudności w komunikacji między pokoleniami.
Potrzeba „przynależności” niesie ze sobą niebezpieczeństwo wpadnięcia w pułapkę różnych teorii spiskowych, molestowania czy pornografii. Szybko rozprzestrzenia się „mentalność grupowa”, opisana przez Biona, z jej wąsko rozumianymi „podstawowymi założeniami”: walka/ucieczka, parowanie i zależność.[2]
Intymność, ekstymność
Ciało i umysł są ze sobą powiązane począwszy od egzystencji wewnątrzmacicznej. Wiemy, że do ich połączenia potrzeba wiele energii popędowej, ale nie mamy jeszcze wystarczających narzędzi, aby zrozumieć wszystko na temat przed- i okołoporodowych psychosomatycznych poziomów funkcjonowania człowieka. Nie zdajemy sobie również sprawy z tego, jak wiele wzajemnych poświęceń muszą dokonać ciało i umysł, aby utrzymać przy życiu spoiste poczucie tożsamości w obliczu tak wielu doświadczeń w świecie zewnętrznym i wewnętrznym, od narodzin aż do śmierci. Wiemy jednak, że ciało i umysł, aby prawidłowo się rozwijać, muszą współdziałać w ramach pewnego stopnia intymności, która konstytuuje się w zestrojeniu z rozwojem ego i self. Psychosensoryczne i motoryczne nastawienie matki odgrywa ważną rolę w tej wczesnej relacji, która pozwala na stworzenie wewnętrznej przestrzeni intymności dla niemowlęcia. Na granicy self i obiektu doświadczenie własnego ciała jest pierwszą sytuacją intymności – nie tylko zewnętrznej, ale i wewnętrznej – w przestrzeni przejściowej (Winnicott).
Słowo „ekstymność” zostało ukute w 1923 roku przez francuskiego pisarza Alberta Thibaudet. To rzadko używane pojęcie w uderzający sposób scharakteryzował Jean Echenoz w swojej pierwszej powieści, Le Méridien de Greenwich, przy okazji opisu jednej z postaci.[3] Postać ta, nazywana „Byronem”, zachowywała się i odnosiła do innych ludzi w identyczny sposób, gdziekolwiek się znajdowała i niezależnie od charakteru jej relacji z daną osobą. Autor intuicyjnie podkreśla u Byrona brak uwagi i wrażliwego przywiązania do ludzkiego otoczenia. Dziś patologia ADHD potwierdza zasadniczą rolę tych dwóch kompetencji na początku życia psychicznego.
Z pojęciem „ekstymności” eksperymentował krótko Jacques Lacan, który zrównał ją z „niesamowitością”, lecz szybko z niej zrezygnował (Seminarium XVI, 1969 / 2006, s. 249). Serge Tisseron[4] używa tej kategorii – jako przeciwieństwa „ekshibicjonizmu” – w studium poświęconym francuskiej wersji Big Brothera. Dla tego autora intymność i ekstymność to skurcz i rozkurcz poczucia własnej wartości: to między innymi dzięki tej naprzemienności konstytuuje się tożsamość.
Biologiczne dojrzewanie jest doświadczeniem mimowolnego wystawienia ciała na ekstymność. Przekracza ono granice sfery prywatnej i wystawia intymność na zewnątrz, na to, co publiczne, nieznane. Na pierwotnym, nieświadomym poziomie doświadczenia somatyczno-psychicznego przebudzenie z łamiącym się głosem, obserwacja pojawiających się na całym ciele i twarzy włosków, nocne polucje albo obserwacja rosnących piersi i doświadczanie pierwszych menstruacji konfrontuje nastolatków z niesamowitym doznaniem stawania się obcymi dla samych siebie.
Wraz z dojrzewaniem granice psychosomatycznej przestrzeni intymności ulegają głębokiej dezorganizacji; spójność tożsamości staje się szczególnie podatna na naruszenie, pojawiają się nowe obrony, które najpierw skłaniają nastolatków do ukrywania się w claustrum[5] zahamowań i sekretności, a następnie do popadania w prowokacyjny ekshibicjonizm, wystawiający na próbę nowe granice ich ciała i psychiki. Tatuaże i przebrania wyrażają coś z niesamowitości, która wdziera się w nastoletni obraz ciała.
Czaty w sieci oferują nastolatkom pseudointymność, a w istocie maniakalną ekstymność zastępującą cichą pracę żałoby po ciele z czasów dzieciństwa, o czym zaświadczają liczne filmiki na portalach społecznościowych. Ale ekstymność nie wzmacnia zbytnio poczucia tożsamości. Bycie „popularnym” to marny słodzik, który nie zastąpi kalorycznych składników prawdziwej miłości, niezbędnych do tego, by zbudować dorosłą tożsamość. Przemiany psychiczne niezbędne do zintegrowania biseksualizmu wymagają długotrwałej pracy.
Widok dojrzewającego ciała nastolatka niepokoi również jego otoczenie. Rodzina staje się miejscem projekcji przeszłości – w tym swojskości i swobody w odczuwaniu własnego ciała – przeszłości, którą dziecko musi opłakać. Kiedy rodzice konsultują się w sprawie swojego dojrzewającego dziecka, często uderza nas rozdźwięk między rzeczywistym ciałem nastolatka a narracją rodziców, którzy zdają się nieświadomie zaprzeczać percepcji tego, że ich dziecko nagle stało się tak niesamowitą istotą…
Wraz z zaburzeniami somatycznymi takie mechanizmy jak acting in i acting out oraz odegrania w działaniu to najczęstsze obrony przed intymnością, w tym intymnością psychoanalityczną, które mogą następnie ulec regresji do „zdesymbolizowanego”, nacechowanego erotycznie poziomu.
Początek okresu dojrzewania we współczesnym świecie
Swoboda, z jaką we współczesnym społeczeństwie możemy mówić o orientacji płciowej i rodzicielstwie, o tożsamości płciowej i genderowej, nie wymazuje złożoności konfliktów psychicznych i relacji z obiektami. Adolescencja to wyróżniony okres, gdy testowane są wszelkiego rodzaju posunięcia identyfikacyjne, projekcyjne, adhezyjne, introjekcyjne, zwłaszcza te dotyczące przeobrażenia ego idealnego z okresu dzieciństwa w ideał ego właściwy człowiekowi dorosłemu.[6] Takie zawirowania powodują, że najnowsze mody w świecie zewnętrznym spotykają się z najgłębszymi warstwami superego, uformowanymi z wewnętrznych obiektów samych rodziców – czyli (jak zauważał Freud) z mentalnością dziadków.
Spostrzeżenie to jest zgodne z odkryciem dokonanym około dziesięć lat temu przez genetyków: ciężkie traumy wdrukowywane są w naszą epigenezę na co najmniej trzy pokolenia.[7]
To jednak oznacza również, że potrzebujemy trzech pokoleń, aby przynajmniej na poziomie świadomości zaakceptować jakiekolwiek spójne odkrycie, takie jak fakt, że Ziemia nie jest centrum Wszechświata, że 96% subtancji wszechświata to czarna materia, zupełnie jeszcze nieznana, i tak dalej. Odkrycia dotyczące funkcjonowania umysłu, organizacji społecznej i edukacji są traktowane przynajmniej w ten sam sposób, nie wspominając o powtarzających się, długotrwałych okresach regresji do obskurantyzmu.
Mentalność adolenscentna jest jedynym wyjątkiem od owego mechanizmu nawracającego zaprzeczania szybkiemu tempu czasu i zdarzeń.
Powinniśmy z większą otwartością słuchać tego, co mówią dorastający dziś ludzie, ponieważ rozumieją oni to, co się dzieje, i to ich przede wszystkim dotyczy dalszy rozwój pandemii i przyszłość klimatu. (Niektórzy potrafią zachować tę mentalność przez całe życie: należy do nich z pewnością Edgar Morin, który w 2020 roku, na kilka miesięcy przed setną rocznicą urodzin, opublikował nową książkę pod tytułem Changeons de voie: Les leçons du coronavirus).
Podczas gdy poprzednie pokolenia uparcie trwają przy swoim ideale hedonizmu, egocentrycznego zaabsorbowania i staromodnej mentalności grupowej pod hasłem „więcej pieniędzy, więcej eksploatacji zasobów naturalnych, więcej robotyzacji, więcej ogólnoświatowego, natychmiastowego przekazywania informacji – prawdziwych lub fałszywych… a uzyskamy całkowitą wolność”, dorastający dziś ludzie potępiają wszystko, co rodzi jedynie „więcej wypalenia, więcej ubóstwa, więcej przemocy i narastający niepokój związany z tożsamością płciową”.
Każdy psychoanalityk, który słucha dziś nastolatka, konfrontuje się z mieszaniną lęku, rozczarowania, a nawet gwałtownej goryczy wobec dorosłego, który udaje, że pomaga młodemu człowiekowi, a który nie mówi prawdy o rzeczywistym stanie świata jako miejsca, gdzie dorastający ludzie będą musieli żyć. W obliczu tak niepewnej przyszłości dzisiejsi nastolatkowie zwracają się do nas tak, jak Greta Thunberg na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych: „Jak wy śmiecie?!”
Ponieważ my, psychoanalitycy, uważamy poszukiwanie prawdy za najważniejsze narzędzie naszego działania terapeutycznego, nie należy zaprzeczać naszej wspólnej odpowiedzialności i naszej trosce o stan „Błękitnej Planety”, którą przekazujemy następnemu pokoleniu. Jak w przeciwnym razie moglibyśmy pomóc nastolatkom zwrócić uwagę na ich rzeczywistość psychiczną i (na przykład) zinterpretować bezsensowną przemoc, do której się uciekają, jako identyfikację projekcyjną ze sposobem, w jaki ich rodzice i dziadkowie doszczętnie unicestwili tysiące gatunków zwierząt, owadów i roślin, powodowani wyłącznie własną zachłannością?
Nasze kompetencje analityczne zostają wystawione na poważną próbę, podobnie jak nasza własna równowaga tożsamościowa. Przeszłość może nie być już tak wielkim skarbem, czymś, co należy badać, analizować i przezwyciężać w imię obiecującej przyszłości; może jawić się jako iluzoryczny i zatruty dar, obłudnie proponowanym nowym pokoleniom. „Jaki jest pożytek ze zrozumienia przeszłości,” stwierdził pewien 14-letni chłopiec, „skoro wszyscy wkrótce umrzemy?” Chociaż sytuacja ta nie jest całkiem nowa, to jednak po raz pierwszy od czasów Freuda psychoanalitycy na całym świecie muszą sobie radzić z tym, że mogą stać się obiektem tego typu przeniesienia.
Rodzina a orientacja seksualna dorastającego człowieka. Kwestia płci biologicznej i kulturowej.
Tradycyjna struktura rodziny została dziś w dużej mierze zastąpiona nowymi sposobami życia, częstymi zmianami hetero- lub homopartnerów w ramach pary rodzicielskiej dorastającego człowieka, różnymi przyrodnimi braćmi i siostrami wzrastającymi w jego otoczeniu, o ile nie był on wychowywany przez jednego rodzica – najczęściej przez matkę.
Wraz z rozszerzeniem „kultury w sieci” złagodzenie reguł społecznych ułatwia nastolatkowi zadawanie pytań i dokonywanie obserwacji u progu własnego doświadczenia dorosłej formy seksualności. Ta nowa wolność nie może jednak zabiec temu, by molestowanie wyrządziło szkodę jego relacjom z rówieśnikami. Nie daje mu też magicznej przepustki do uzyskania szczęśliwej i stabilnej tożsamości płciowej. Eliminacja zewnętrznych trudności powoduje, że na pierwszy plan wysuwają się te wewnętrzne. Dla niektórych nastolatków, im bardziej niemożliwa lub bezużyteczna jest walka z zewnętrznymi regułami, tym pilniejsze staje się znalezienie nowego celu do walki, aby nadal rozszczepiać i projektować na tyle, na ile to możliwe nieuchronne przeznaczenie dojrzewania, jakim jest opłakanie dzieciństwa i jego nieskończonego potencjału oraz stanie się zdeterminowanym, już częściowo ograniczonym dorosłym.
Niektórzy z nas mieli okazję rozmawiać z nastolatkami, którzy deklarują, że chcą zmienić płeć kulturową i/lub biologiczną. Kilka dni temu dostałam zdjęcie plakatu rozklejonego na ulicach Lyonu. Przedstawia on androgyniczną nastolatkę, która mówi: „nikt nie ma prawa definiować mojej płci”. Literatura pisana przez osoby, które zdecydowały się zmienić płeć kulturową lub biologiczną,[8] wyraża ogromną urazę i złość wobec społeczeństwa, które narzuciło im ciało niemożliwe do życia.
Zbadanie egzystencjalnego konfliktu danego człowieka z przyrodzoną częścią jego biologicznej rzeczywistości bez względu na wiek pacjenta wymaga autentycznej zdolności do zadumy, reverie, „bez pamięci i pragnienia” (Bion). Psychiczna biseksualność jest nieustannie fluktuującym wynikiem złożonej równowagi pomiędzy obsadami, które podmiot kieruje w stronę swojego ciała i swojej duszy. Należy ją uważnie monitorować przed hormonalną i chirurgiczną interwencją mającą na celu zmianę płci biologicznej, a także w jej trakcie i po niej.
Dążenie do płciowej odmienności jest najbardziej archaiczną obroną przed dziecięcą bezradnością. W zderzeniu z zasadą rzeczywistości, całe pole symbolizacji zastąpione zostaje przez konkretność, która pozostawia niewiele przestrzeni dla pracy analitycznej. Analityk nie ma innego wyjścia, jak tylko wsłuchiwać się w to, co szemrze spoza tej konkretności, i starać się nawiązać kontakt z tak głębokim bólem egzystencjalnym, z sytuacją, w której projekcja nieudolnie stara się pomieścić melancholię. Niemożliwe jest też znalezienie jednoznacznej interpretacji, która wyjaśniałaby wszystkie przypadki tego narastającego zjawiska. Możemy się tylko zastanawiać, jaką rolę w tak natarczywej i przepełnionej bólem chęci porzucenia swojej biologicznej płci odgrywa ideał narcystycznego hedonizmu wyznawany przez rodziców, dziadków i pradziadków tych młodych ludzi.
W tym samym, niedawnym okresie omnipotencja poprzednich pokoleń znacznie zmieniła sposób, w jaki ludzie myślą o wewnętrznym życiu psychicznym i cierpieniu. Nienawiść wobec nieznanej, niesamowitej, nieprzewidywalnej Nieświadomości, wraz z iluzją, że binarny system sztucznej inteligencji raz na zawsze ujarzmi świat emocji, lęku i fantazji, wdarła się do mentalności grupowej dorosłych pokoleń, aż po pewne elementy metodologii naukowej. Zauważmy, że taka tendencja do mieszania technologicznej rafinady z autentycznymi badaniami naukowymi wzmacnia zaprzeczenie, które dorośli przeciwstawiają niepokojom nastolatków o ich tożsamość, proponując im kilka zewnętrznych, rzekomych rozwiązań ich wewnętrznej udręki. Sama idea odwołania się do psychoterapii, która miałaby pomóc w jakiejkolwiek sytuacji, stała się godna pogardy. Jednak tak jak kilku pisarzy w ciągu ostatnich pięciu lat oskarżyło swoich rodziców, że niczego im nie przekazali, tak też niektórzy z tych, którzy poddali się leczeniu medycznemu i chirurgicznemu, by uzyskać wygląd płci innej niż ich płeć biologiczna, kilka lat później pozwali swoich rodziców za to, że zaakceptowali ich pragnienie w okresie dziecięcym lub nastoletnim, a następnie zamówili i opłacili tak konkretne rozwiązanie ich egzystencjalnej udręki.
Podsumowując: „Jak najlepiej wykonać beznadziejną robotę” (Bion)
Przemoc była zawsze jednym z zagrożeń procesu dojrzewania. Znaczne parcie popędów, wraz z wymykającymi się spod kontroli przeobrażeniami ciała, zawsze doprowadzało nastolatków do wybuchu, gdy tracili zdolność panowania nad sytuacją. Niepewność co do możliwości odnalezienia się w sytuacji o tak wielu nowych parametrach wyznacza sam rdzeń owej przemocy. Konflikty emocjonalne nie osiągają statusu wewnętrznego, intrapsychicznego. Praca psychoanalityczna jest trudna do wykonania, ponieważ powłoki psychiczne są równie wadliwe jak społeczne.[9] Niesamowity wymiar każdego nowego psychoanalitycznego spotkania często zawiera zbyt mało dobrego i zbyt dużo złego, zbyt mało znanych i zbyt wiele nieznanych aspektów obiektu.
Takie wyzwanie zawsze pobudzało kreatywność psychoanalityka i kazało mu szukać pewnego minimum wspólnych celów, które mógłby dzielić z nastolatkiem zjawiającym się na konsultacji, czasem zresztą niechętnie. Dzisiaj jesteśmy w nowej sytuacji, mamy o wiele więcej dorastających ludzi, którzy potrzebują pomocy z powodu uzasadnionego niepokoju o stan świata, ale o wiele mniej dorosłych, którzy ufają psychoanalizie i szukają u nas pomocy dla siebie i swojej rodziny. Dotyczy to również środowiska medycznego.
Może to być dla nas dobra okazja do poważnego przyjrzenia się istotnym zmianom, jakie zaszły w społeczeństwie i w strukturze rodziny, a także do sprawdzenia naszego podstawowego poczucia tożsamości jako analityków, zakwestionowanego przez konieczność modyfikacji dotychczasowych zasad funkcjonowania w naszej praktyce psychoanalitycznej. Może być tak, że nasi dorastający pacjenci wskazują nam nowe ścieżki, na których możemy odkryć, dokąd iść, zachowując istotę naszej praktyki, nawet jeśli zewnętrzne elementy settingu nie są już dostępne. Nie myślę tu jedynie o sesjach w sieci, ale także o częstotliwości sesji akceptowanych przez nastolatka i jego rodzinę.
Oczywiście, nikt nie zaprzeczy, jak ważna jest wystarczająca liczba sesji dla ustanowienia procesu analitycznego. W dzisiejszych czasach musimy wykonać ciężką pracę, aby przekonać ludzi, że życie psychiczne istnieje, biegnie swoim tempem i potrzebuje intymności, aby się rozwijać i być badane – i że my potrafimy się nim zaopiekować. Leczenie nastolatków stawia nas w nader dogodnym położeniu: zmuszają nas oni do rozważenia zmian, jakie zaszły w społeczeństwie i rodzinie, w której dorastali, oraz do zbadania ich w tempie naszych założeń analitycznych. Dzisiaj musimy opłakiwać stare powiedzenia głoszące, że jesteśmy jedynymi, którzy wiedzą. Nie wiemy wiele, ani o przyszłości, ani o zasobach psychicznych, które będą do dyspozycji jutro.
Pomimo socjologicznego rozpadu spójnego kompleksu Edypa, wciąż posiadamy prawdziwe i cenne atuty, które mogą towarzyszyć tym nastolatkom, którzy byliby zainteresowani pracą z nami: znamy bogactwo nieświadomego umysłu i kreatywność snów; wiemy, jak ważne jest ustanowienie lub naprawienie spójnej relacji pomieszczające / pomieszczane, aby jednostka mogła zaufać sobie w życiu; wiemy, że relacja między ciałem i umysłem jest fundamentalna i wiecznotrwała; wiemy, że poczucie tożsamości jest w ciągłym ruchu i łatwo mogą mu zagrozić nowe osoby, wydarzenia, emocje; wiemy też, jak nasza własna Infantylność jest w stanie pomóc naszemu pacjentowi, gdy tylko jesteśmy gotowi zaobserwować i przeanalizować „ślepą plamkę” w polu analitycznym.[10] Innymi słowy, wiemy kilka fundamentalnych rzeczy o relacjach międzyludzkich i identyfikacjach, o tym, jak słuchać cierpienia i jak próbować uczynić je użytecznym, z pomocą pacjenta.
Ze względu na stan choroby, jaka toczy nasz świat, nie wiemy jednak, jak długo będziemy mogli korzystać z tych dóbr.
W tych warunkach powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby wykorzystać wszystkie dostępne środki DZISIAJ – jutro może być za późno. I tu powinniśmy być bardzo wdzięczni systemowi binarnemu stosowanemu przez sztuczną inteligencję, który pozwala dwóm lub więcej istotom ludzkim uzyskać natychmiastową i długotrwałą komunikację w sieci, niezależnie od odległości geograficznej między nimi. Powinniśmy używać tych środków tak często i tak długo, jak potrzebują tego lub pragną nasi pacjenci, i wiedzieć, że oni również przyjdą – lub wrócą – do bliższego kontaktu z nami, jeśli i kiedy będzie to znowu możliwe – co oznacza zbadanie wielu zewnętrznych, ale także wewnętrznych powodów, aby się tego obawiać.
Powinniśmy również przyznać się przed naszymi dorastającymi pacjentami, że jesteśmy częścią pokoleń, które zniszczyły świat, który po nas odziedziczą. (Oczywiście, wiele poprzednich pokoleń również powinno było to zrobić – wciąż odkrywamy niewybuchłe bomby z czasów II wojny światowej). To może pomóc im słuchać nas jak ludzi, a nie jak wyroczni. Nam zaś może to pomóc w obserwacji nie tylko ciągłości, lecz także zmian, jakie zaszły w ciągu stu lat, od czasu narodzin psychoanalizy, w sferze zachodniego społeczeństwa i rodziny, tak byśmy nie interpretowali błędnie fantazji, marzeń i przekonań naszych pacjentów. Na przykład faktyczna rola ojca uległa zasadniczej zmiane w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. Równocześnie miejsce kobiety w świecie pracy, tolerancja dla homoseksualizmu, dla „inności” w rodzinie, dla medycznie wspomaganej prokreacji i tak dalej… wszystko to trzeba skonfrontować z osobistą sceną pierwotną nastolatka w roku 2021, a także z naszymi własnymi przekonaniami.
Ponieważ mieliśmy przywilej prowadzenia wieloletniej, osobistej terapii psychoanalitycznej kilka razy w tygodniu, wiemy, jak łatwo jest naruszyć delikatną równowagę każdego poczucia tożsamości, a ponieważ wyćwiczyliśmy naszą identyfikację projekcyjną tak, by stała się ciągłą zdolnością do reverie, jesteśmy w stanie odczuwać niepokój ukryty za przemocą, rozpacz ukrytą za obroną maniakalną i zaufanie skrywające się za arogancją.
Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, aby utrzymać kontakt z dorastającymi ludźmi, niestrudzenie, nawet wtedy, gdy chcą uciec od dialogu z nami. Każda inna tak zwana reguła settingu jawi się jako zaprzeczanie rzeczywistości: oto właśnie świat zmienił się szybciej i głębiej niż w ciągu ostatnich pięciu, dziesięciu czy dwudziestu wieków, a może i więcej – zadaniem historyków jest ustalić rzecz z większą dokładnością.
Moje zadanie natomiast polega na uznaniu rzeczywistości i próbie kontynuowania mojej niemożliwej pracy: pracy analityka. Domyślam się, że Państwo są w tej samej sytuacji…
przeł. Kazimierz Rapacki
[1] Chciałabym wyrazić wdzięczność moim kolegom z Komitetu Programowego European Psychoanalytic Federation, którzy pozwolili zaprezentować to, jak postrzegam dzisiejszą sytuację psychoanalitycznej pracy z nastolatkami. Dedykuję ten esej pamięci Mosesa i Egle Laufer oraz ich przełomowej pracy, która zainspirowała wszystkich psychoanalityków, w tym mnie, zajmujących się terapią młodzieży. Niniejszy wykład został wygłoszony podczas konferencji EPF, 20 listopada 2021, w Międzynarodowy Dzień Praw Dziecka.
[2] W.R. Bion, Experience in Groups, Travistock, Londyn 1961.
[3] J. Echenoz, Le Méridien de Greenwich, Minuit, Paryż 1979.
[4] S. Tisseron, L’intimité serexposée, Ramsay, Paryż 2001.
[5] D. Meltzer, The Claustrum: An Investigation of Claustrophobic Phenomena, Clunie Press, Strathay 1992.
[6] Odwołuję się tutaj do funkcjonującego we Francji rozróżnienia między przeważnie narcystycznym ego idealnym małego dziecka a ideałem ego człowieka dorosłego, rozwijającego się wraz z superego i obejmującego wartości społeczne, kulturowe i etyczne.
[7] Zob. A. Giacobino, Rev. Med. Suisse 9 (396), s. 1600.
[8] Zob. np. P.B. Preciado, Un appartement sur Uranus, Grasset, Paryż 2019.
[9] D. Anzieu, Le Moi-peau, Dunod, Paryż 1985.
[10] F. Guignard, The Infantile in Psychoanalytic Practice Today (2021). Podcast IPA: https://link.chtbl.com/p-eqlPO-